O fąfarach

Fąfara pyta Jasia:
– Chłopcze, czy twój tato jest w PSL, czy w SLD?
– Mój tato jest w WC.

W zakładzie krawieckim Fąfara ogląda garnitur.
W pewnej chwili pyta:
– Ile on kosztuje?
– 1.300 złotych.
– Z małą przeróbką chętnie bym go kupił.
– A co by pan przerobił?
– Cenę.

Fąfara spotyka na ulicy kolegę ubranego w strażacki mundur.
– Skąd masz ten mundur?
– To prezent od żony. Gdy wczoraj przyszedłem wcześniej z pracy, leżał na krześle obok łóżka!

Fąfara opowiada koledze:
– Byłem na polowaniu. Siedziałem na drzewie i czekałem na jelenia. Nagle gałąź złamała się pode mną i wpadłem w błoto.
– Głęboko? – pyta kolega.
– Po kolana.
– To nic strasznego.
– Tak, ale ja spadłem głową w dół!

Fąfarowa do męża:
– Ile zajęcy zastrzeliłeś na ostatnim polowaniu?
– Dwa.
– To czemu handlarz dziczyzną przysłał rachunek za zakup
trzech?

Fąfara wybrał się z kolegą na polowanie.
– Nareszcie jesteśmy na miejscu, zaraz zaczniemy strzelać.
– Strzelać? Po co?
– Cóż za pytanie! A po co zostałeś myśliwym?
– Bo chciałem chociaż raz w tygodniu uciec przed żoną.

Fąfara jak zwykle spóźnia się kilka minut na koncert w
filharmonii.
Siada na swoim miejscu i pyta siedzącego obok melomana:
– Co teraz grają?
– IX Symfonię Beethovena.
– O Boże, nie wiedziałem, że aż tyle się spóźniłem.

Po polowaniu Fąfara zwraca się do gajowego:
– Co robią te zające, że nigdzie ich nie widać? Albo one tak
zmądrzały, albo to myśmy pogłupieli!
– Proszę pana, zające z pewnością nie zmądrzały.

Komisja wojskowa.
– Fąfara, do jakiej formacji chcielibyście wstąpić?
– Do marynarki.
– Pływać umiesz?
– A co, okrętów nie mocie?

Fąfara mówi do kolegi policjanta:
– wczoraj męczyłem się co najmniej 15 minut zanim wyłowiłem rybę.
– ja tez mam taki zły otwieracz do konserw.

Fąfara celując do nadbiegającego zająca, mówi do stojącego obok gajowego:
– Ten zając może już szykować testament!
W chwilę później strzela i pudłuje.
Zając znika w zaroślach.
– Niech pan się nie martwi – pociesza go gajowy – na pewno
pobiegł z testamentem do notariusza!

Fąfara przez godzinę obserwuje wędkarza, który bezskutecznie stoi z wędką nad brzegiem rzeki i czeka na branie.
– Przepraszam – pyta wreszcie Fąfara – jakie pan łowi ryby?
– Łowi… to za mocno powiedziane. Na razie je karmię.