O PRL
Przychodzi zomowiec do sklepu i mówi:
– Poproszę episkopat.
– Chyba epidiaskop.
– Już ja wiem, co mówię, w szkole byłem prymasem!
– Chyba prymusem.
– Nie pozwalajcie sobie! Mam to nawet na papieżu!
– Chyba na papierze.
– Nie róbcie ze mnie idioty! Dobrze wiem, że papierze jest w Rzymie!
– Dobrze, w takim razie diecezja należy do pana.
Dlaczego pszczoły z całej Polski zleciały się na zjazd PZPR?
Bo poczuły lipę.
Zomowcy dostali rozkaz, by stawić się na zbiórkę tylko z rzeczami osobistymi.
Jeden z nich przyniósł futrynę.
– Nie było rozkazu, żeby przynosić trofea – krzyczy dowódca.
– A piwo czym będę otwierał?
Wpada policjant do domu, zagląda do lodówki i pałuje żonę.
Żona przerażona następnego dnia wymyła lodówkę.
Zomowiec wpada, zagląda do środka i znów pałuje żonę.
Przez parę dni biedna żona próbowała wszystkich środków, żeby nie denerwować męża.
Wypakowała lodówkę jedzeniem, ale nic nie pomagało.
Któregoś dnia, kiedy mąż ją okładał pałą, zapłakana pyta o co mu w końcu chodzi?
A zomowiec na to:
– Ja cię nauczę gasić światło w lodowce.
Chodzi zomowiec dookoła latarni i raz po raz wali w nią palą.
Podchodzi do niego drugi i pyta:
– Dlaczego tak walisz w tą latarnię?
– No bo jeszcze jakieś 20 latarni i będę w domu.
Przychodzi ZOMO-wiec do domu, wyciąga pałę i leje żonę.
Ta w krzyk:
– Józek, nie przynoś mi nigdy roboty do domu!
Sekretarz partii podchodzi do proboszcza:
– Pożyczcie proboszczu trochę ławek na zebranie partii.
– Nie pożyczę.
– Nie pożyczycie? Dobrze, to my nie będziemy nieśli baldachimu na procesji.
– Nie będziecie nieśli? To ja nie napisze wam przemówienia na 1 maja.
– Nie napiszecie? To my nie będziemy chodzić do spowiedzi i g**no będziecie wiedzieli, co się dzieje w partii.
Za dziesięć minut dziesiąta, prawie godzina policyjna.
Dwóch zomowców idzie ulicą.
Spotykają przechodnia.
Jeden z nich zaczyna go bić pałą i kopać.
Drugi pyta:
– Za co Ty go właściwie bijesz?
– Ja go dobrze znam! On daleko mieszka. I tak nie zdąży!
Przed sklepem długa kolejka.
Nagle ktoś zaczyna się wpychać.
(zaczekaj na swoja kolej) i tak z kilka razy.
CZY MÓGŁBYM W KOŃCU OTWORZYĆ MÓJ SKLEP!
W terenie delegat PZPR pyta:
– No i jak u was idzie walka z Kościołem?
– Walczymy, ale prawdę powiedziawszy, przegraliśmy.
– Co to znaczy?
– Najpierw ufundowaliśmy solidna ławę i chcieliśmy postawić ją z przodu, żeby cala egzekutywa siedziała przed ołtarzem. Ksiądz się nie zgodził. Powiedział, ze tam będą siedzieli jego pobożni parafianie. No to my księdzu na to, że nie będziemy nosili baldachimu na procesji. Ksiądz się zezłościł i mówi do nas:
„Skoro tak, to ja nie będę wam pisał sprawozdań z egzekutywy!”.
No i musieliśmy ustąpić, żeby partia szkody nie poniosła.
Podczas wizyty prezydent USA zwiedza z Gierkiem Zakopane.
Nagle słyszą krzyk i płacz kobiety.
Patrzą a gazda za chałupą grzmoci żonę.
Prezydent pyta go dlaczego tak się znęca nad kobietą.
Gazda mówi:
– Chciała mieć fiata – kupiłem. Chciała mercedesa – kupiłem. Ale
teraz jej się helikopterem zachciało latać. Nie kupię, bo tu góry i
jeszcze mi się baba zabije!
Prezydent pokiwał ze zrozumieniem, ale Gierek wziął gazdę na stronę i pyta:
– Gazdo, a tak naprawdę o co poszło?
– Przeca nie powim obcemu, że mi bździągwa bony na cukier zgubiła.
Polska, rok 1988:
Wchodzi klient do pustego sklepu ze ścianami z kafelków.
Pyta ekspedientkę: mięsa nie ma?
A ona: tu ryb nie ma, mięsa nie ma obok