Po góralsku
Gazdowska rozmowa.
– Staszek, cy twój konicek kurzy fajkę?
– Nie.
– No, to ci się szopa pali.
Siedzi baca na drzewie i śpiewa.
Przechodzi turysta:
– Baco, spadniecie, na drzewie się nie śpiewa.
– Nie spadnę.
Za godzinę wraca turysta, patrzy, a pod drzewem leży baca.
– A mówiłem Wam baco – nie śpiewa się na drzewie.
– Śpiwo się, śpiwo, ino się nie tańcy.
U bacy turysta się drapie, Baca zauważając to pyta:
– No cóż panocku wsiura was ugryzła?
– Nie w plecy.
– Baco, co robicie jak macie wolny czas?
– Siedzem i dumiem.
– A jak nie macie czasu?
– To ino siedzem.
Zapisują bacę do Partii.
Sprawdzają życiorys.
– No a jak to było po wojnie? Byliście w jakiejś bandzie?
– Ni, ta bydzie pirsa.
Baca napadł na bank i wyjechał do Ameryki.
Siedzi w rowie i liczy kasę.
Nagle podchodzi do niego policjant, pokazuje odznakę i mówi:
– POLICE
A baca na to:
– Nie, nie sam se police.
– Baco, jak tam Wasz nowy sołtys?
– Jeszcze żem go po trzeźwemu nie widzioł.
– Co tak pije?
– Nie on, jo…
Idzie zasapany turysta drogą, w końcu spotyka go baca jadący
furmanką. Turysta pyta:
– Baco daleko do Zakopanego?
– E panocku bedzie z pieć kilometrów.
– A mogę się z wami zabrać?
– Ano wsiadojcie mówi Baca.
Po około półtorej godzinie turysta pyta:
– Baco daleko jeszcze? e teroz będzie ze dwadzieścia.
Baca zatrudnił się w kopalni.
Już pierwszego dnia miał pecha, bo wpadł do starego, zapomnianego szybu.
Zbiegli się koledzy i mówią:
– Franek, jesteś tam?
– Jo.
– Nic ci się nie stało?
– Ni.
– To wyłaź stamtąd.
– Kaj nie mogę, bo jeszcze lecę…
Przychodzi baca do sklepu:
– Pydzcie mi jakie mocie kiełbasy.
– No, mamy krakowską, podgórską, radomską
– Jakieś jesce.
– No, jest jeszcze beskidzka.
– Bez cego?
Przychodzi baca do sklepu i pyta:
– Jest kiełbasa?
– Jest, Beskidzka – odpowiada sprzedawca
– Bes cego?
Spotyka się dwóch baców:
– Sąsiedzie, jak tam wasz nowy sołtys?
– Eee, jeszcze żem go po trzeźwemu nie widział.
– Co? Tak pije?
– On nie, ino ja!