O sędziach
– Czy oskarżony był już karany?
– Tak, za konkurencję.
– Za konkurencję się nikogo nie karze! A co oskarżony robił?
– Takie same banknoty jak mennica państwowa.
Spotykają się dwaj szalikowcy.
– Jak tam wczorajszy mecz?
– Eeee, nie ma o czym mówić. Sędzia nam uciekł.
Ośmioletni Jasiu jest w sądzie, sędzia mówi:
– Jasiu jesteś zawieszony na 5 lat więzienia.
– Ja tego nie zrobiłem.
– Mamy świadka z tej samej klasy – Krzysia. Co chcesz powiedzieć na swoją obronę?
– Mogę już iść?
Podchodzi Beenhakker do sędziego po meczu z Austrią i pyta się go:
– Sędzia Why?
– For many!
– Dlaczego oskarżony nie zwrócił pierścionka właścicielowi?
– Bo… proszę wysokiego sądu było na nim napisane: „Twój. Na
zawsze twój”.
3 kumpli kłoci się do którego z wujków najlepiej mówią ludzie:
– Mój wujek jest policjantem i mówią do niego panie Władzo
– Mój wujek jest Sędzią wysokiego sądu, każdy do niego mówi Wysoki Sądzie.
– A mój wujek – mówi trzeci – wazy 200 kg i każdy jak go spotka mówi o Mój BOŻE!
Ojciec:
– Ktoś ukradł nam krowę!
Starszy syn:
– Jak ukradł to znaczy konus jakiś.
Średni syn:
– Jak konus to pewnie z Trojanowa.
Najmłodszy syn:
– Jak z Trojanowa to pewnie Wasyl.
Zaprzęgli konia do wozu i pojechali do Trojanowa.
I dali Wasylowi po mordzie.
Wasyl jednak nie przyznał się do kradzieży.
Profilaktycznie dali mu po mordzie drugi raz, ale także bez efektu.
Chcąc nie chcąc, wsadzili Wasyla na wóz i pojechali do sądu grodzkiego.
Stanęli przed sędzią i ojciec mówi:
– Obudziłem się rano, patrzę krowę ktoś ukradł. Mówię o tym synom. Najstarszy mówi, że jak krowę ukradł, to musiał być konus. Średni mówi, że jak konus to z pewnością z Trojanowa. Najmłodszy mówi, że jak z Trojanowa to na pewno Wasyl. Daliśmy mu po mordzie, ale krowy nie chce oddać!
Sędzia:
– Hmmm… logika niby żelazna, ale to jeszcze niczego nie dowodzi. No, na ten przykład, powiedzcie mi co mam w tym pudełku?
Ojciec:
– Pudełko kwadratowe.
Najstarszy syn:
– To znaczy, że w nim coś okrągłego.
Średni syn:
– Jak okrągłe to musi być pomarańczowe.
Najmłodszy:
– Jak pomarańczowe to z pewnością mandarynka.
Sędzia zdumiony zagląda do pudełka i mówi:
– No, Wasyl…. Krowę trzeba jednak oddać.
Odbywa się rozprawa w sądzie.
Facet jest oskarżony o zamordowanie teściowej.
Sędzia pyta:
– Co oskarżony ma na obronę?
– Wysoki Sądzie, jestem niewinny. To było tak: siedziałem sobie w kuchni i obierałem pomarańczę, gdy w pewnym momencie wyślizgnęła mi się z ręki skórka, a potem wypadł mi nóż i właśnie wtedy do kuchni weszła teściowa i poślizgnęła się na skórce i upadla na nóż.
– I tak siedem razy?
W sądzie:
– Dlaczego pan uderzył teściową nogą od stołu kuchennego?
– Wysoki sądzie, nie miałem tyle siły, żeby podnieść cały stół!
Sprawa w sądzie.
Sędzia pyta oskarżonego – górala:
– Zawód?
– Optyk mechanik.
– Co?
– Optyk mechanik!
– A co pan robi?
– Optykam chałupy mchem.
Pewnego razu, jeden facet opowiedział drugiemu taki śmieszny dowcip, że on pękł ze śmiechu.
No i toczy się rozprawa o nieumyślne morderstwo.
Sędzia prosi oskarżonego, aby opowiedział ten dowcip.
Facet się wzbrania, mówi, że nie chce dalszych nieszczęść.
Na to sędzia wyznaczył delegację: adwokat, prokurator i milicjant. Zamknęli ich w dźwiękoszczelnej sali i facet opowiedział.
Adwokat i prokurator pękli, a milicjant wyszedł i powiedział, że w tym kawale nic śmiesznego nie było.
Faceta uniewinnili….
Po roku w prasie ukazała się notatka:
„Na rogu Alei Jerozolimskich i Marchlewskiego z niewiadomych
przyczyn pękł milicjant…”
W sądzie sprawa rozwodowa:
– wina leży po obu stronach…
– po stronie żony i teściowej.