Płacze zgwałcona Maryna, podchodzi baca:
– Czemu płaczesz Maryna?
– Oj zgwałcili mnie zgwałcili!
– A o pomoc wołałaś?
– Oj wołałam wołałam!
– I nikt nie przyszedł?
– Nikt nie przyszedł!
– A ku wsi wołałaś?
– Oj wołałam wołałam!
– I nikt nie przyszedł?
– Nikt nie przyszedł!
– A ku halom wołałaś?
– Oj wołałam wołałam!
– I nikt nie przyszedł?
– Nikt nie przyszedł!
– A ku wierchom wołałaś?
– Oj wołałam wołałam!
– I nikt nie przyszedł?
– Nikt nie przyszedł!
– A ku lasowi wołałaś?
– Oj wołałam wołałam!
– I nikt nie przyszedł?
– Nikt nie przyszedł!
– Nikt nie przyszedł?
– Nikt, nikt nie przyszedł!
– To i ja sobie ulżę!

Idą Antek i Franek przez las.
Zobaczyli kamień, na którym było napisane:
„Jeśli mocie ludzkie serce, to mnie obróćcie”.
Nasapali się więc porządnie, a zaś na drugiej stronie było napisane:
„Piknie wom dziękuję, bo mi się bok odleżoł”.

Turysta idzie szlakiem i słyszy jak baca liczy:
– sto, sto jeden, sto dwa.
Turysta podchodzi do bacy i pyta się:
. baco, co wy tak liczycie?
Baca nie odpowiada, tylko bierze turystę za kołnierz i wrzuca go do wody:
– sto trzy.

Baca rozmawia z turystą:
– Zabiłem wczoraj 10 ćmów – mówi baca.
– Ciem – poprawia turysta.
– A kapciem.

Przyszła pewnego razu Policja do Bacy. Jeden z policjantów mówi po chwili:
– Musimy zamknąć Bacę, bo pędzicie bimber.
– Czemuż to? – zdziwił się Baca.
– Bo znaleźliśmy w stodole u Bacy aparaturkę do pędzenia bimbru. – wyjaśnił mu drugi policjant.
Na to Baca:
– To zamknijcie mnie też za gwałt, przeca aparaturke też posiadam…

Siedzi baca nad rzeczką i liczy:
– 98, 98, 98, 98…
Podchodzi turysta i pyta się:
– Baco, czemu baca tak liczy: 98, 98, 98?
Baca wpycha turystę do wody i liczy:
– 99, 99, 99, 99… .

Początkujący narciarz pyta bacę:
– Czy ten zjazd jest niebezpieczny?
– A gdzie tam panocku, wszyscy zabijają się dopiero na dole!

Idzie baca łąką.
Zobaczył coś w trawie.
Schylił się, powąchał, posmakował i mówi:
– Jak to dobrze, że w to GÓWNO nie wdepnąłem!

Egzaltowana turystka mówi do górala:
– Ależ pan musi być szczęśliwy… patrzy pan na zaślubiny górskich
szczytów z obłokami, widuje pan zachodzące słońce wypijające czar
niknącego tajemniczego dnia…
– Oj widywałem ja, widywałem – przerywa góral – ale już teraz nie piję.

Idzie pani z miasta na Gubałówkę, ale nie wie która godzina.
Widzi bacę miotającego gnój i nie wie jak się go spytać o godzinę. Myśli czy proszę pana czy góralu…
– Panie gnojarzu, która godzina – pyta w końcu
Baca spojrzał w niebo, potem na cień padający od wideł i też nie wiedział jak odpowiedzieć czy proszę pani, czy lasko…
– 12 Ty k*rwo z miasta!

Przychodzi pacjent do apteki
– Poproszę maść z JODU!
– Z jodem? – pyta stażysta
– Nie, z JODU ŻMII!!

Wraca gaździna pociągiem z jarmarku i pyta siedzącego z nią w przedziale pasażera:
– Proszę pana, czy w Zimnej Wodzie staje?
– Mnie nie!