– Panowie wzywali taksówkę
– Tak.
-Zepsuł mi się samochód, pozwolicie panowie, że odprowadzę was do domu pieszo.

Jedzie Rydzyk swoim nowym Audi.
Oczywiście siedzi z tyłu a prowadzi jego kierowca.
Nagle TRACH I BUM.
Coś rozjechali.
Po cofnięciu do tyłu okazuje się, że to jakieś dwie staruszki.
Widząc to kierowca mówi:
– Ratujemy je czy nie.
Na co oburzony Rydzyk:
– Oczywiście, że ratujemy. Przecież ktoś musi spłacić moje nowe Audi.

Baca łapie okazję na drodze.
Wreszcie udaje mu się złapać przejeżdżającego Mercedesa.
Wsiada i jadą, ale po kilku kilometrach jakoś tak nudno się zrobiło, więc baca się pyta:
– A co to panocku, za znacek z psodu?
– To? (mówi kierowca pokazując na znaczek mercedesa), to taki celownik, jak kogoś złapie w ten celownik, to już na pewno trafie.
– Aha.
Po kilku kilometrach patrzą, a tu po drodze jedzie jakiś facet na rowerze.
Baca mówi:
– A weźcie, panocku, tego człowieka w ten celownik.
Kierowca skręcił i faktycznie rowerzysta znalazł się „w celowniku”, ale ponieważ kierowca nie chciał iść do więzienia, to w ostatniej chwili skręcił, aby nie trafić rowerzysty.
Chwilę potem baca się odzywa:
– iiiii, kiepski ten pański celownik, gdybym nie otworzył drzwi to byśmy go nie trafili.

Baca po imprezie widzi taxi i się pyta:
– Ile zapłacę na ul. Kostek?
– 20 zł
– A dało by się za 15?
– Nie
Następnego dnia baca przechodzi koło taksówek i widzi, że pierwszy to ten wredny więc podchodzi od tyłu i każdego taksówkarza się pyta:
– Ile na ul. Kostek?
– 20 zł.
– Dam panu 50 jak w drodze zrobi mi pan loda.
– Spadaj!
I tak przy każdej taksówce.
W końcu podchodzi do tego wrednego i mówi:
– Ile na ul. Kostek?
– 20
– Dam panu 50 jeżeli wjedzie pan powoli pod górkę i pomacha swoim kolegom.

Policjant zatrzymuje samochód:
– Proszę pana, przejechał pan skrzyżowanie na czerwonym świetle. Będzie mandacik.
– Panie władzo, ja bardzo przepraszam, naprawdę nie zauważyłem. A tak szczerze mówiąc, to jestem daltonistą.
Skonfundowany policjant daruje mu mandat.
Wieczorem, gdy zdaje służbę koledze, mówi:
– Spotkałem dzisiaj na mieście daltonistę. Świetnie mówił po polsku.

Do samochodu wsiada dwóch podpitych osobników. Samochód ostro rusza z miejsca.
Kawalerska jazda trwa już dobry kwadrans. Wóz zarzuca.
− jak jedziesz? − mówi jeden z pijanych.
− Ja? Przez cały czas byłem przekonany, ze to ty prowadzisz…

Na kursie prawa jazdy uczeń pyta instruktora:
– Ile jeszcze żebym dobrze jeździł?
– Trzy.
– Godziny?
– Nie auta.

Księżna Diana poszła do nieba.
U bram wita ją Święty Piotr i mówi:
– Wiem córko, że na Ziemi byłaś księżną, ale tutaj w niebie wszyscy są równi, więc zdejmij tę koronę.
– To nie korona. To alufelga.

Na przystanek przyjeżdża autobus.
Starsza pani wsiada i pyta:
– Ten autobus na „Gałązki”(wieś)
kierowca na to:
– Nie, na ropę

Jasiu chwali się koledze:
– Moja mama to jeździ jak piorun.
– Tak szybko?
– Nie, tak często wali w drzewa.

Idzie Jasiu chodnikiem a obok niego przejeżdża samochód a kierowca mówi:
– oddawaj kasę
– ja nie mam
– prima aprilis
Jasiu opluł kierowcą i mówi:
– Śmigus Dyngus.
Kierowca się wkurzył zgasił papierosa na czole Jasia i mówi:
– Popielec.
Jasiu się zdenerwował chwycił kierowcę za gardło i mówi:
– Za duszki. Parę dni później Jasiu w sądzie.
Sędzia pyta Jasia:
– Dlaczego udusiłeś tego kierowcę?
– Bo on mi zgasił papierosa na czole i powiedział „Popielec”, to ja go chwyciłem za gardło i powiedziałem: „Za duszki”…

Rozmawiają dwaj ojcowie:
– no ale co zrobić na dwupasmówce, gdy pali się auto stojące przed nami?
A nagle do pokoju wchodzi Jasio:
– szukamy najbliższego jeziora lub dzwonimy na straż pożarną!