Pewien biskup sędziwego wieku, martwi się o młodego księdza:
– Synu, dookoła jest tyle atrakcyjnych kobiet, a ty jesteś jeszcze młody… nie kusi cię, aby popełnić cudzołóstwo?
– Niech się ojciec nie boi, wolę mężczyzn.

Będę księdzem jak mój ojciec.

Koło Gospodyń Wiejskich zorganizowało wycieczkę do Warszawy.
Po powrocie kobiety poszły do spowiedzi.
Każda po kolei opowiada o wycieczce i każda mówi, że zdradziła męża.
W pewnym momencie ksiądz się zdenerwował, walnął ręką w konfesjonał i zawołał:
– Cholera, jak jest dobra wycieczka to księdza nie zabiorą!

Pewnego razu była sobie Maryśka, która nie chodziła do Kościoła.
Aż pewnego razu, gdy ludzie ze wsi szli do Kościoła, sąsiadka powiedziała do Maryśki:
– Marycha, poszłabyś Ty do Kościoła, chociaż raz, o zdrówko i szczęście prosić.
A Maryśkę coś w sercu ukuło i powiedziała:
– No dobra, pójdę, raz mi nie zaszkodzi..
Poszła, wchodząc do Kościoła, ludzie śpiewali: O Maryjo witam Cię i Maryna pomyślała, że to do Niej, więc wyszła na środek ołtarza i powiedziała:
– Ja, ja Was Wszystkich zapraszam na kawę, lub herbatę.
I idąc przez Kościół uradowana zobaczyła, księdza spowiadającego w Konfesjonale, więc powiedziała:
– A Ty, ty jak się tam wysrasz to też przyjdź!

Idzie ksiądz ulicą obok komisariatu policji i zobaczył na drodze rozjechanego zdechłego psa.
Bez namysłu wchodzi na komisariat i krzyczy do siedzących policjantów:
– Wy tu sobie bezczynnie siedzicie, a na drodze leży zdechły pies!
Jeden z policjantów na to:
– Hehe.. ja to myślałem, że wy jesteście od pogrzebów.
Wszyscy się śmieją, a ksiądz na to:
– Przyszedłem powiadomić najbliższą rodzinę.

Dwie zakonnice przy ruchliwej szosie chcą się załapać na okazję, ale jakoś nie mają szczęścia.
Po jakimś jednak czasie zatrzymuje się z piskiem opon luksusowy kabriolet, a za kierownicą elegancka, młoda panienka.
Śmielsza z zakonnic rozpoczyna z właścicielką bryki dialog:
– Przepraszam, skąd pani ma taki piękny samochód?
– Za d*pę.
– A to piękne futro?
– Za d*pę.
Milcząca dotychczas siostra nie wytrzymała i wtrąciła:
– Popatrz, popatrz. A proboszcz daje nam tylko obrazki.

Maliniak zawsze przechwalał się kumplom z pracy, jaki to z niego światowy człowiek.
Popisywał się, że zna różnych sławnych ludzi.
Nikt mu oczywiście nie wierzył, ale pewnego razu przyjechał do ich zakładu Wałęsa.
Idzie przez teren fabryki, aż tu nagle zobaczył Maliniaka.
Zamachał do niego, wyściskali się, wycałowali.
Potem zamknęli się w pokoju i obalili parę piw.
Chłopaków trochę to zbiło z tropu, ale dalej nie wierzą we wszystko, co gada Maliniak.
Pewnego razu do Polski przyjechał Clinton.
Wszyscy stoją na ulicy, machają chorągiewkami.
Jedzie samochód Clintona i nagle zatrzymuje się.
Wysiada Bill i Hilary, podchodzą do Maliniaka, ściskają się jak starzy znajomi, wspominają jakieś stare dzieje, w końcu zapraszają go do limuzyny i odjeżdżają na bankiet.
No to już zupełnie załamało kumpli Maliniaka, ale dalej nie do końca mu wierzą.
Aż pewnego razu pojechali wszyscy z wycieczką do Rzymu, zobaczyć Papieża.
Stoją na placu Świętego Piotra i nagle Maliniak mówi:
– Ciągle mi nie wierzycie, to ja wam pokażę. Za chwilę wyjdę razem z Papieżem na balkon, pobłogosławi tłum na placu.
– Eeee, zalewasz Maliniak.
– No to zobaczycie.
I faktycznie poszedł gdzieś, a za chwilę patrzą, a na balkonie pojawia się Papież i Maliniak.
To już całkiem ich zgasiło, stoją i nic nie mówią.
W pewnej chwili podchodzi do nich wycieczka Arabów i przewodnik pyta łamaną angielszczyzna:
– Excuse me, panowie, czy moglybyszcie nam powiedzecz, czo to za faczet w białym kitlu sztoi na balkonie z Maliniakiem?

Przychodzi Irlandczyk do spowiedzi i mówi:
„Proszę księdza, ukradłem trochę drewna.”
„Ile?”
„No, zbudowałem budę dla psa.”
„No to nie jest źle…”
„Ale proszę księdza, mnie trochę tego drewna zostało.”
„Ile?”
„Zbudowałem sobie garaż.”
„No, to już gorzej, za pokutę…”
„Ale proszę księdza, mnie jeszcze tego drewna zostało”
„Ile?”
„Zbudowałem sobie dom.”
„Synu, ciężko zgrzeszyłeś, wiesz co to jest nowenna?”
„Proszę księdza, ja zbuduje te nowennę, mnie tego drewna starczy, mi jeszcze trochę zostało.”

Spotyka się wieczorem dwóch księży, z których jeden narzeka:
– Dziś przy konfesjonale był taki galimatias, że naznaczając pokuty zapomniałem o udzielaniu rozgrzeszeń.

Ksiądz chodzący po kolędzie puka do drzwi mieszkania:
– Czy to Ty, aniołku? – pyta namiętnie kobiecy głos.
– Nie, ale z tej samej firmy.

Sekretarz partii podchodzi do proboszcza:
– Pożyczcie proboszczu trochę ławek na zebranie partii.
– Nie pożyczę.
– Nie pożyczycie? Dobrze, to my nie będziemy nieśli baldachimu na procesji.
– Nie będziecie nieśli? To ja nie napisze wam przemówienia na 1 maja.
– Nie napiszecie? To my nie będziemy chodzić do spowiedzi i g**no będziecie wiedzieli, co się dzieje w partii.

W małej wsi ksiądz rozmawia z parafianką:
– Doszły mnie słuchy, córko, że wczoraj wieczorem ktoś u was straszliwie przeklinał. Tak nie można, dzieci się gorszą, a jaki zły przykład dla sąsiadów.
– Bardzo przepraszam, ale właśnie wybieraliśmy się do kościoła i mój stary nie mógł znaleźć książeczki do nabożeństwa.