Na drzwiach Belwederu wisi kartka:
„Wyszlem na nieszpor”.

Niektórzy członkowie Partii Demokratycznej zaapelowali, aby 70 miliardów dolarów przeznaczonych na pomoc dla Iraku, lepiej spożytkować.
Prezydent Bush zgodził się z nimi i poprosił dowództwo swojej armii o przygotowanie planów nalotów na Teksas.

Przychodzi dwóch facetów obok Sejmu i słyszą jak wrzyscy drą się: „Sto lat! Sto lat!”
Jeden do drugiego:
– Ktoś tam chyba ma urodziny.
– Nie. Wiek emerytalny ustalają.

– Jaka jest największa i najstarsza oaza polityki?
– Komunikacja miejska! Żeby w godzinach szczytu wejść do tramwaju lub autobusu trzeba się mocno pchać, głośno krzyczeć, pluć i kopać.

Dziennikarz pyta się Putina:
– Dlaczego władze rosyjskie nie wysłały kondolencji do rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej?
– Baliśmy się, że dotrą za wcześnie.

– Kiedy w Polsce będziemy mieć szczyt demokracji bezpośredniej?*
– Kiedy Miss Polonia będziemy wybierać w wyborach powszechnych
* – demokracja bezpośrednia to np. wybory powszechne i referenda

Wracaj Edek do koryta,
lepszy złodziej niż bandyta.

Dzwoni Palikot do Biedronia:
– jesteś na Grodzkiej?
– nie, jeszcze w Kaliszu.

– Co chciałbyś na gwiazdkę?
– Na którą?
– Na pięcioramienną.
– Nasrać.

Do sklepu papierniczego przychodzi brudny, nie­chlujnie ubrany klient:
– Czy są portrety Lenina? – pyta sprzedawcę.
– Są.
– A portrety Stalina?
– Także są.
– To poproszę po 10 sztuk.
Po paru dniach ten sam klient wraca do sklepu pa­pierniczego.
Wygląda już nieco schludniej.
– Proszę 20 portretów Lenina i 20 portretów Sta­lina.
Minęło znowu kilka dni i sytuacja się powtarza.
Tyle że tym razem klient ubrany jest w elegancki garnitur i prosi 50 portretów i Lenina i Stalina.
Kie­dy następnym razem ten sam człowiek podjechał pod sklep własnym samochodem i poprosił o 100 portre­tów jednego i drugiego wodza Związku Radzieckie­go, sprzedawca nie wytrzymał i pyta:
– Panie, o co chodzi z tymi portretami? I jak pan dorobił się samochodu? Jeszcze niedawno nie miał pan w czym chodzić.
– Otworzyłem strzelnicę za miastem.

Maliniak zawsze przechwalał się kumplom z pracy, jaki to z niego światowy człowiek.
Popisywał się, że zna różnych sławnych ludzi.
Nikt mu oczywiście nie wierzył, ale pewnego razu przyjechał do ich zakładu Wałęsa.
Idzie przez teren fabryki, aż tu nagle zobaczył Maliniaka.
Zamachał do niego, wyściskali się, wycałowali.
Potem zamknęli się w pokoju i obalili parę piw.
Chłopaków trochę to zbiło z tropu, ale dalej nie wierzą we wszystko, co gada Maliniak.
Pewnego razu do Polski przyjechał Clinton.
Wszyscy stoją na ulicy, machają chorągiewkami.
Jedzie samochód Clintona i nagle zatrzymuje się.
Wysiada Bill i Hilary, podchodzą do Maliniaka, ściskają się jak starzy znajomi, wspominają jakieś stare dzieje, w końcu zapraszają go do limuzyny i odjeżdżają na bankiet.
No to już zupełnie załamało kumpli Maliniaka, ale dalej nie do końca mu wierzą.
Aż pewnego razu pojechali wszyscy z wycieczką do Rzymu, zobaczyć Papieża.
Stoją na placu Świętego Piotra i nagle Maliniak mówi:
– Ciągle mi nie wierzycie, to ja wam pokażę. Za chwilę wyjdę razem z Papieżem na balkon, pobłogosławi tłum na placu.
– Eeee, zalewasz Maliniak.
– No to zobaczycie.
I faktycznie poszedł gdzieś, a za chwilę patrzą, a na balkonie pojawia się Papież i Maliniak.
To już całkiem ich zgasiło, stoją i nic nie mówią.
W pewnej chwili podchodzi do nich wycieczka Arabów i przewodnik pyta łamaną angielszczyzna:
– Excuse me, panowie, czy moglybyszcie nam powiedzecz, czo to za faczet w białym kitlu sztoi na balkonie z Maliniakiem?

Premier Miller przybywa na brukselski szczyt UE w gorsecie i na wózku inwalidzkim, gdzie wita go uradowany premier Hiszpanii:
– Amigo dobrze że jesteś, z nieba nam spadłeś.