webFun.pl

Uświadomiłem sobie, że kamizelki generalnie są do ochrony.
Kamizelka ratunkowa – nie utoniesz.
Kamizelka drogowa – nie przejedzie cię samochód.
Kamizelka kuloodporna – nie postrzelą cię.
No i kamizelka wełniana, w serek, zapinana na guziki – uchroni cię przed dziewczynami.

Leśniczy spotyka w lesie dziadka skradającego się w krzakach z naładowaną dubeltówką.
– Dopadłem cię wreszcie, kłusowniku! Co tu robisz z dubeltówką w rękach?
– Tropię oddziały Wehrmachtu.
– Co? Przecież wojna już dawno się skończyła!
– O, cholera! To co ja tu jeszcze robię?

W Kołobrzegu na deptaku blondynka wchodzi na automatyczną wagę, wrzuca monetę i z niezadowoleniem ogląda wydrukowany wynik. Zdejmuje wiatrówkę i pantofle, znowu wrzuca monetę – znów niezadowolona z wyniku. Zdejmuje bluzkę – wynik ważenia znowu niezadowalający. Stoi tak niezdecydowana na tej wadze – co by tu jeszcze? Na to podchodzi przyglądający się temu facet i wręczając jej garść monet mówi:
– Niech pani kontynuuje – ja stawiam.

Blondynka wraca do domu z rozmowy o pracę.
Jej chłopak pyta:
– I co? Dostałaś tę posadę windziarki?
– Nie! Nie umiałam zapamiętać trasy!

– Co mają wspólnego ze sobą blondynka i internet??
– I jedno i drugie ma wielu użytkowników.

Na lekcji historii nauczycielka pyta się dzieci, czy straciły kogoś podczas wojny.
Pierwszy zgłasza się Kaziu:
– Mój dziadek zginął podczas obrony Westerplatte.
Pani mówi Kaziowi, że może byc dumny z dziadka i pyta Mariolkę:
– Moją babcię zabiło Gestapo.
Historyczka powtarza więc jej to co Kaziowi i pyta Jasia:
– Mój dziadek zginął w obozie koncentracyjnym.
– To straszne Jasiu!
– Eee tam…, schlał się i spadł z wieży…

Dwóch wieśniakòw, sąsiadòw rozmawia przy płocie.
– Wiesz, bylem w mieście. Tam to jest życie. Bylem głodny poszedłem do restauracji najadłem się, napiłem a potem zachciało mi się srać. Zaprowadzili mnie gdzie były drzwi, usiadłem, nasrałem, był taki przycisk nacisnąłem, poszumiało, poszumiało i sprzątnęło gówno.
– Taaaak – mòwi drugi – to i ja pojadę.
Pojechał do miasta. Poszedł do restauracji, najadł się, napił ale od razu nie chciało mu się do wc.
Poszedł zwiedzać miasto i zachciało mu się srać na mieście.
Patrzy drzwi.
Wszedł do środka, nasrał, nacisnął przycisk.
Wyskoczyła babka i zaczęła się wydzierać:
– COŚ MI PAN NA WYCIERACZKĘ NAROBIŁ !?
Wieśniak ze stoickim spokojem:
– Poszumisz, poszumisz i sprzątniesz.

Alojz skończył robota, ale nie chciało mu się dźwigać łopaty,
więc zostawił ją na podszybiu, a na łopacie napisał:
– Francik, weź mi na wierch łopata, bo żech jej zapomnioł.
Następnego dnia zjeżdża na dół, łopata dalej stoi, a obok napis:
– Alojz, nie gorsz się, ale jo jej nie widzioł.

Dziennikarz pyta się Bacy: Baco słyszeliście o takich chorobach XXI wieku jak AIDS, HIV…?
Baca: A słysołem…
Dziennikarz: A zabezpieczacie się jakoś, żeby tego nie złapać?
Baca: Ano zabezpecom sie…
Dziennikarz: A jak się zabezpieczacie?
Baca: Kondon nose załozony…
Dziennkikarz: Jak to założony? Cały czas?
Baca: No niekiedy sciągom…
Dziennikarz: A kiedy ściągacie?
Baca: A do sikanio i do dupcynio…

Przychodzi facet do dyrektora cyrku z psem na smyczy i niedużym pudełkiem w ręku. Twierdzi, że jest w stanie pokazać niesamowity numer, potrzebne jest mu tylko pianino. Przechodzą do pomieszczenia z pianinem. Facet sadza psa przy instrumencie, a na nim stawia jeża, którego przed chwilą wyjął z pudełka. Pies zaczyna grać, a jeż pogwizduje do rytmu.
Dyrektor cyrku jest zachwycony.
– Zatrudniam pana od razu, ale muszę wiedzieć na czym polega trick.
– Tak naprawdę to pies gra i gwiżdże, jeż tylko udaje.

Jedzie sobie chłopina furmanką, zaprzęgniętą w jednego konia. Na wozie góra świeżo co ususzonego sianka. Na stogu siedzi jego przyjaciel co mu w sianokosach pomagał i beztrosko sobie żuje źdźbło trawy… I tak powolutku się wleczą poboczem autostrady. Nagle wyprzedza Ich Gość na Suzuki Bandit ale bez głowy. Jadą dalej i wyprzedza ich Kabriolet a tam siedzi para bez głowy. Chłopina się tak zamyślił i krzyczy do przyjaciela:
-Heniek! popraw no bo się kosa poluzowała.

Wałęsa wybrał się z małżonką na premierę baletu „Jezioro łabędzie”. Tuz po rozpoczęciu nasz zmęczony mąż stanu usnął.
Obudziły go oklaski po zakończeniu przedstawienia.
Nieco zmieszany Wałęsa pyta się współmałżonki:
– Danka, czy ktoś zauważył, że trochę przysypiałem?
– Ci na widowni to nie ale Ci na scenie to zaraz jak zasnąłeś zaczęli chodzić na palcach.